Byłam mistrzem ucieczek przed obcymi psami. Wyprowadzając Cookiego na spacer większość uwagi skupiałam na otoczeniu, spodziewając się innych czworonogów lub ludzi zachowujących się w sposób, który mógłby sugerować że idą z psem spuszczonym ze smyczy (najgorzej!). Niczym głodny jastrząb wypatrywałam każdej, nawet najmniejszej "cziłałki", która z powodzeniem mogłaby wyprowadzić Cookiego z równowagi. Ze zgrozą wspominam kluczenie podczas powrotów do domu (bo na naszej trasie pojawił się pies i musiałam pójść naokoło...), chowanie się za budynkami i odciąganie na siłę szczekającego psa, który był w takim amoku, że nie ocuciłoby go nawet przydzwonienie głową w mur (sprawdzone info).
Praca nad normalnym, spokojnym mijaniem czworonogów zajęła mi kilka lat i wciąż nie jest idealnie (uwaga: jestem perfekcjonistką!), chociaż naprawdę bardzo dobrze. Wymagało i wciąż wymaga to poświęceń, współpracy ze specjalistami, ale jak zawsze było warto.
Czytaj dalej »